poniedziałek, 29 grudnia 2014

Chapter 2

Była sama... Ciemny las dookoła niej.. Szła boso w lnianej sukience. Jej ciemne włosy lśniły w świetle księżyca, nieopodal płynął mały strumyczek, a szum wody koił ją, czuła się pewniej i na chwilę zapomniała o strachu. Na niebie błyszczały gwiazdy. Drzewa delikatnie kołysały się pod wpływem wiatru. Jednak coś było nie tak.. Dziewczyna wyszła z lasu, a jej oczom ukazał się biały, wysoki dom. Rozejrzała się. Nic dookoła oprócz dużej polany. Podeszła bliżej domu, czuła w nim ciepło. Jej zziębłe ciało pragnęło się ogrzać. Postawiła na ganku niepewny krok. Deski zaskrzypiały, a drzew zaczęły szumieć. Rose otwarła drzwi i weszła do środka.  Ciepło otuliło ją i dało bezpieczeństwo. Ogień z kominka rozświetlał pomieszczenie, w którym się znajdowała. Było przytulnie umeblowane, a jednak wyglądało na opuszczone i dawno niezamieszkane. Ciemnowłosa znalazła na stoliku świeczkę. Zapaliła ją ogniem z kominka i poszła rozejrzeć się i upewnić czy na pewno była sama. Obejrzała każde pomieszczenie, poszła na górę. Gdy miała zamiar wrócić do małego salonu, poczuła się nieswojo. Z każdej strony słyszała szepty. Gdy otwierała drzwi, przez szparę dostrzegła za nimi nieludzką sylwetkę. Chciała je zamknąć, ale ktoś lub coś pchało je od drugiej strony. Stanęła twarzą w twarz z silnym stworzeniem.. Wyglądem przypominało pół człowieka, pół byka. Miało rogi długości ręki człowieka, a może nawet dłuższe. Rose stała przed kreaturą w bezruchu. Ruszyło, zaatakowało...
-Jezu!!-zaczęła krzyczeć podczas snu, zerwała się jak oparzona
-Co się stało Rose??-do pokoju wbiegła Sara i mocno przytuliła Rose
-Ja nie wiem, coś mnie zaatakowało.. Było takie.. Duże, dzikie.. Niebezpieczne.. Sara, ja już nie zasnę....-mówiła, a jej głos stawał się roztrzęsiony
-Spokojnie, też mam koszmary.. Mogę spać w twoim pokoju, jeśli ci to pomoże..-Sara przytuliła ją mocno
-Dzięki, kochana jesteś...-odrzekła cicho Rose

-Hej, co macie tu do jedzenia? Padam z głodu..-mówi Sara siadając przy ladzie, za którą stoi Rose
-A to sobie zobacz-podaje jej menu
-Hmm... Ok biorę gorącą czekoladę i english sandwich-odkłada menu na miejsce
-Spoko. Zaraz jestem

Kolejny słoneczny dzień. Tamiza delikatnie faluje pod wpływem lekkiego wiatru. Turyści kręcą się po mieście i robią zdjęcia.Wszystko jest dla nich atrakcją.. Big Ben, London Eye, nawet najzwyklejszy park. 
-Nie wiem jak ty, ale chciałabym mieć kogoś kto mnie kocha...-zaczęła nieśmiało Sara siadając na ławce w parku
-Kiedyś znajdziemy takie osoby..-odrzekła niepewnie Rose-to znaczy ty na pewno znajdziesz.. Mnie wszyscy nienawidzą...-usiadła obok niej
-Co ty gadasz.. Nie żartuj..
-Nie żartuję.. Wyjechałam tu, żeby wyjść na prostą.. Ale nie daję rady, ciągłe obelgi i wyzwiska mnie dołują..-zaczęła wyżalać się Rose
-Miej to w nosie. Jesteś wyjątkowa. A jeśli nie mają co robić to ich problem. Mówię ci, pokaż na co cię stać-Sara objęła ją i zaczęła pocieszać
-Jak ja mam to zrobić? Nie mam kasy, mieszkamy razem w ciasnym mieszkanku..-Rose spuściła głowę i patrzyła na równo złączone ze sobą kostki chodnika.
-Do X-Factor idź-na twarzy Sary pojawił się uśmiech
-Że niby po co? Nie będę się ośmieszała...
-Jak wczoraj sprzątałaś w kuchni słyszałam jak śpiewasz.. Masz szansę.. Daj się namówić..
-Ale... Ok.. Jeden warunek..-spojrzała na przyjaciółkę
-Mam iść z tobą prawda?-spytała Sara, a z jej twarzy zniknął uśmiech
-Albo my obie, albo nikt. Co wybierasz?-wstała z ławki i spojrzała na Sarę
-No dobrze, zgadzam się... Kiedy casting? 
-Musimy sprawdzić w internecie. Wracamy do domu?
-Tak, chodź-wstała z miejsca i ruszyła z Rose w stronę domu


Hejo, drugi chapter! Mam nadzieję, że się podobał :D. Proszę o szczere opinie! :D 

1 komentarz: